Oni

W chwili, gdy piszę te słowa, na ekrany naszych kin wchodzi nowy film twórcy „Desperado”, Meksykanina Roberto Rodrigueza. Rodzimy dystrybutor zatytułował go włanie „Oni”. Film opowiada o inwazji z kosmosu – ufoki wklejają się w ciała nauczycieli w pewnej szkole, ich uczniowie zaczynają coś podejrzewać. Z czasem dochodzi do krwawej rozróby, a po ekranie biega Salma Hayek – kobieta, za którą niektórzy oddali by ostatni monitor. Znakomity temat na grę!
Ale niestety… najnowszy produkt firmy Bungie (seria „Myth”), gra „Oni”, nie bierze ani grama z „The Faculty”, bo tak w oryginale zwie się film Rodrigueza. Znacznie większy nacisk kładzie na klasyczne dzieła anime z „Ghost in the Shell” na czele oraz na francuską wersję znakomitego sensacyjniaka „Nikita” (reżyserował ją Luc Besson, twórca „Leona Zawodowca” i „Piątego Elememtu” – uwaga tylko dla niekumatych). Skutek może być tylko jeden – „Oni” to gra wypełniona po brzegi japońską grafiką, cechująca się widokiem z perspektywy trzeciej osoby i sporą dawką zabijania.
Akcja toczy się w roku 2032. Wcielasz się w postać agenta specjalnego (znowu???) Konoko (łeeee, a gdzie „Epoka” Bond?). Bezwzględny, zbrodniczy syndykat zagraża całemu światu i czy będzie zagrażał nadal, czy też gnił po okolicznych cmentarzach, zależy tylko od Ciebie. Zabawę podzielono na wiele etapów takich jak stara fabryka czy 15-piętrowy budynek policji. Można je będzie przebyć na dwa sposoby – albo rozwalając wszystko, co się nawinie pod pysk bohatera, albo skradając się cicho niczym pijany bobas, po zaułkach, tam gdzie najciemniej, gdzie Cię nie zobaczą. Napotkanych bandytów możesz rozstrzelać lub rozsiekać za pomocą kilku celnych ciosów karate. Ot, kopnąć kogoś w mordę, złapać za pas i walnąć o ścianę – sama przyjemność. Aby odpowiednio przedstawić świat, w którym żyje Konoko, Bungie musiało stworzyć zupełnie nowy engine. Zapewnia on szybkie tworzenie dużych, wielopoziomowych pomieszczeń, doskonałe cienie, interpolacyjną („wstawianą”) animację postaci, mglenie i kilka innych niezrozumiałych dla szarego komputerowca bajerów. Zdaniem autorów jest naprawdę dobry i zapewnia sporą widoczność z umieszczonej nad ramieniem bohatera kamery. Oczywiście będzie można przełączyć się w tryb fpp – patrzenia oczami bohatera. Dzięki temu łatwiej będzie strzelać oraz zaglądać do zakamarków.
Bungie zapowiada, iż misje w „Oni” nie będą typowymi dla większości fpp czy tpp zadaniami, gdzie jeden człowiek od początku do końca sam, niczym Boguś Linda czy inny John Rambo, likwiduje tony nawijających się pod prostą balistyczną brzydali. Konoko będzie miał wsparcie. Agenci Sił Specjalnych Do Zwalczania Przestępstw Technologicznych będą mu wielokrotnie pomagać w akcji. Prócz tego poznamy szefa Konoko, niejakiego Griffina, następnie fuhrera Syndykatu Muro i superrobota Shinatama. Łącznie w grze pojawi się około 100 postaci.
Będzie można grać po sieci. Na targach E3, gdzie wczesna wersja gry była pokazywana, LAN-owy multiplayer zdobył bardzo dobre opinie. Wszystko więc wskazuje na fakt, iż już niedługo, kiedy zobaczymy gotową wersję gry, to nie będziemy wobec niej obojętni. Przypominam jednak – już od 1 sierpnia mamy szczyt sezonu w amerykańskiej branży komputerowej. Pojawi się tak dużo znakomitych gier, że najprawdopodobniej nawet połowy z nich nie zdołamy obejrzeć, a co dopiero kupić. Ciekaw jestem w tej sytuacji, jak poradzi sobie „Oni”. Czy moda na anime i TPP zwycięży?